Z okazji jesiennych refleksji, chciałbym podzielić się z Tobą jednym z moich wspomnień z lat dziecięcych. Były to czasy beztroskiej zabawy i radości. Czasy, w których nie miałem jeszcze komputera, a mimo to bawiłem się świetnie grając w strategiczne gry planszowe z moim śp. przyjacielem Kamilem. Naszą ulubioną grą był „Kryptonim: Lew Morski”, wydawnictwa Novina. Jeżeli miałbym odszukać jakieś wspomnienie z dawnych lat, które utkwiło mi w pamięci, na liście znalazłaby się ta gra.
Heksagonalna plansza leżąca na podłodze, przykryta dużą szybą. Rozgrywały się na niej zacięte boje. Latające maszyny wirowały między sobą w akompaniamencie wydobywających się z naszych ust odgłosów silników i karabinów maszynowych. Rzuty sześciennymi kośćmi budowały emocje i niekiedy to zwykły traf mógł zadecydować o losie podniebnej bitwy. Różnorodne scenariusze uatrakcyjniały rozgrywkę, a z czasem nawet dodaliśmy własne urozmaicenia oraz zasady.
Kryptonim: Lew Morski – wycinek planszy.
Lew Morski to oczywiście nie jedyna gra, w jaką graliśmy. Były jeszcze między innymi: Piekło na Pacyfiku (tego samego wydawcy), Bitwy II Wojny Światowej, Budapeszt czy Kreta (wszystkie od wydawnictwa Dragon). Bywało nawet tak, że wieczorami siedzieliśmy we własnych mieszkaniach, opracowując strategie na określone przez scenariusz rozgrywki. Później spotykaliśmy się i sprawdzaliśmy je w boju. Przyjaciel praktycznie zawsze mnie ogrywał. Możliwe, że to kwestia wieku, ponieważ byłem od niego młodszy. A może po prostu dlatego, że był z niego lepszy strateg, niż ze mnie.
Jestem ścigany międzynarodowym listem gończym za udostępnienie tych tajnych planów wojskowych.
Tak oto prezentuje się skrawek moich wspomnień, którym chciałem się podzielić. Czasami nawet nachodzi mnie ochota na małą rozgrywkę. Ale niekiedy wspomnienia lepiej jest trzymać w pudełku na dnie szafy, niekiedy zaglądając do niego przy okazji gruntownych porządków.
Odnośniki:
– Wydawnictwo Novina na Wikipedii
– O grze „Kryptonim: Lew Morski” na portal.strategie.net.pl/
Napisz pierwszy komentarz